czwartek, 18 lipca 2013

blah, blah

Biorąc pod uwage moje dotychczasowe "literackie' lenistwo, to mozna uznac za ambitny plan, żeby najblizsze dwa tygodnie spędzić na testowaniu przepisow pochodzących m.in. z nowojorskiej restauracji "Pure food and wine", oraz ksiazki Live Raw autorstwa Mimi Kirk. Zwykle jestem bardzo ambitna wieczorami - "od jutra", ale juz dość laby. Mam niby-wakacje; skupiam sie na czysto hedonistycznych aktywnosciach. Czyli będę czytac, pisac, jesc i robic zdjęcia.
Ciągle zbieram sie też do podjecia wyzwania "Och jaki cudowny chlorofil!", ktoremu juz zmieniłam nazwę na "Mdleje na sam widok chlorofilu" , a po drugie - czy jarmuz ktoś z Was widzial? Dostaje sprzeczne sygnały. U czyjegoś dziadka rośnie w ogrodzie, inni twierdza, że dopiero jesienia na BioBazarze...Jarmuż zdaje sie byc niezastapiony w przypadku większosci zielonych smutasiow (green smoothies)



Moje zdjecie dla Kukbuka okazalo sie byc dobrym i kamien juz moge zrzucic z plecow, oraz przestac jesc pieczywo. Gdyby ktos byl zainteresowany gdzie w Wawie maja najlepsza chalke, to sluze porada:) 
Ciesze sie ogromnie. I nie to, zebym chciala, zeby juz byl wrzesnien. Bo wiadomo, wrzesien, to juz prawie jak grudzien...ale poprostu nie moge doczekac sie wrzesniowego wydania KB!



0 komentarze:

Prześlij komentarz