piątek, 2 sierpnia 2013

Waniliowy pudding z chia




Zanim przejdę do przepisu na pudding (który juz w pewnych konserwatywnych kregach tradycyjnych wszystkożercow, został nazwany niefotogenicznym zakwasem na chleb :) ), slów kilka o samych nasionach chia, bowiem w rankingu popularnosci nie moga sie pochwalić sukcesami. Są jak te źle ubrane dzieciaki, w serialach o amerykańskich liceach ;)
Niektórzy nie wiedzą nawet jak sie je wymawia. Ale spokojnie, ja do tej pory czuję sie niepewnie przy słowie maca/matcha...
Chia (zwana takze szałwia argentynska) ceniona była od niepamietnych czasów tak bardzo, że uznawano ją za walute wymienną! Jej niepozorne, małe nasionka sa wyjątkowo pożywne i przynoszą nieocenione wartości zdrowotne (choć oczywiscie jak wszystko, nalezy jeść je z umiarem. Ale że nie prowadze blogu medycznego, a parakulinarny, nie bede sie tu wdawala w dywagacje. Od tego jest Pepsi Eliot, polecam!:)
Wracajac do chia; przede wszystkim nasiona sa bardzo bogate w kwasy tłuszczowe Omega-3, poza tym sporo bialka i błonnika pokarmowego działajacego korzystnie na układ trawienny i zapewniajacego długie uczucie sytośc. Co jeszcze? Wykazują imponującą zawartość antyoksydantów oraz witamin i minerałów takich jak żelazo, wapn, fosfor, magnez, niacyna i cynk. Charakteryzują się również wysoką zawartością łatwo przyswajalnego białka. Maja niski indeks glikemiczny.
Nasiona chia polecane są przede wszystkim sportowcom, przy wzmożonej aktywności fizycznej – pomagają wzmacniać mięśnie i kości, minimalizując ryzyko urazów.
To tyle mądrosci.




WANILIOWY PUDDING Z CHIA

Moje nastawienie do RAW słodyczy od samego poczatku nacechowane było - cytując klasyka - 'pewna taka niesmiałością', żeby nie powiedzieć niechecią. Jednak lata przyzwyczajeń, że słodkie koniecznie musi być upieczone, usmażone, z cukrem, maka i jajkami, zrobily swoje. ALE - o czym już kiedyś wspominalam - z jedzeniem jest tak samo jak z podróżowaniem. Trzeba sobie otworzyc głowe i zdjąć klapki z oczu, zamiast upierać sie, że lubimy jedynie to co juz znamy, a resztą niech sie zajmują ekscentryczni wykolejency. Oczywiscie, że nie przełamie swojego oporu do owoców morza (ostatnia dramatyczna proba skonczyla sie rok temu w pewnym londynskim very posh  miejscu. Do tej pory pamietam te nagrobkowe anioly patrzace na mnie z dezaprobatą...) , ale przynajmniej PRóBOWALAM:).


Po kilku miesiacach "bycia na RAW" (ciagle nie moge przemoc sie i powiedziec, WITARIANIZM:. Napisac łatwiej, ale ciagle brzmi niedorzecznie. Z reszta tak samo jak SUROJEDZENIE). No w każdym razie po kilku miesiacach RAW odważyłam sie na eksperyment z deserem i okazało sie, że jest nieźle, a nawet, że jest dobrze. Właściwie jest tak dobrze, że przez jakis czas najcześciej robilam do jedzenia cos slodkiego. Nie oszukujmy sie jednak, deser- bez wzgledu na to czy RAW, czy nie, JEST deserem. Oczywiscie RAW sa zdrowsze i na naturalnych składnikach, ale CIAGLE - to JEST deser. Dupa może urosnąć, a spodnie niebezpiecznie będą wpijać sie w brzuch.
Ok, wracajac do chia. Zakumplowałam sie z nasionami ubiegłego lata, ale poza dorzucaniem ich do sałatki, badz smutasia, nie eksperymentowałam. Aż to teraz. W koncu jakims innym ludziom sie to udaje. To nic ze zakisiłam mleko migdałowe i wyszedł ser, to nic! Pudding z chia NIE może byc trudny!
I nie jest.
W smaku jest delikatny, średnio wyrazisty, a jego zapach i słodkość w duzej mierze, zależeć bedą od proporcji skladnikow; szczegolnie syropu klonowego i pasty waniliowej/ziarenek wanilii.
Biorac pod uwage niewatpliwe zalety chia, zdecydowanie warto sprobowac przygotowac ten deser/sniadanie/przekąske/jak zwał, tak zwał.
Chia jakie znajdziecie w sklepach (ja swoje kupiłam w warszawskim SAMie, ale mozna je tez znaleźć w sklepach online) beda ciemne, jasne, badz mieszane. Co oczywiście
ma wpływ na kolor puddingu. Ja użyłam mieszanych, bo akurat takie mialam pod reka. Nastepnym razem pokusze sie pewnie o jasne chia. Smacznego! I dajcie znac, jak Wam poszło (jesli sie skusicie).

ZASADA:
dziele sie z Wami przepisem na 4 porcje puddingu (takie ok 200ml). Jesli jednak chcecie zmniejszyć ilość składnikow, nie krepujcie się! Jesli dla odmiany chcecie miec bardziej gesty pudding - zaszalejcie! Dodajcie wiecej chia. Jednak pamietajcie o podstawowej zasadzie, zeby tak w przyblizeniu trzymac sie proporcji 3-4 łyzek stołowych nasion na 1 szklanke płynu.
Wyszły "stołowe nasiona", to prawie tak jak "orbit - guma dla dzieci bez cukru" .

CZEGO TRZEBA NAM? (oprócz blekitnego nieba)

3/4 szklanki chia
3/3.4 szklanki roślinnego mleka (ja używam ryzowego. Można tez sojowego, migdałowego. Pewnie nawet można sojowego waniliowego)
2 laski wanilii badz 2 łyżeczki waniliowego ekstraktu. Badz jedna łyżeczka pasty waniliowej.
2 łyżki syropu klonowego (odradzam w tym przypadku syrop z agawy, ponieważ dodaje tylko słodyczy, w przeciwienstwie do klonowego, ktory wzbogaca dodatkowo doznania naszych kubeczków smakowych:) )

CO TERAZ?
Do blendera (mozna także recznie, choc to zajmie wiecej czasu) wlewam mleko ryzowe, wanilie i syrop klonowy i miskuje na najniższych obrotach. Potem dodaje nasiona chia.
Wszystko razem przez chwile mieszam.
Przelewam do miseczki i co jakis czas (2 x w odstepie ok. 5 minut) mieszam trzepaczką do jajek, bądz widelcem. Co akurat jest pod reką.
Odstawiam na około godzine do lodówki, żeby nasionka mialy czas spęcznieć, a plyn przybral forme lekko kleistego puddingu. Z chia dzieje sie to samo, co z namoczonym siemieniem lnianym.

Przed podaniem dodaje do puddingu sezonowe owoce, orzechy i inne nasiona (slonecznik). Na zdjęciu sa maliny, ziarenka granatu i borówka amerykańska.

Finito!






0 komentarze:

Prześlij komentarz