Tekst zawiera lokowanie polskiej czcionki
Prawda jest taka, że ja chyba jednak nie powinnam gotować.
W trosce o najblizszych. Parafrazujac - "Kocham - nie gotuję". Mogę całować, moge zabawiać, mogę piec ciasto. Ale rece precz od kuchenki!
Oczywiste, że od czasu, gdy na rozgrzaną patelnie kładłam cały kawalek słoniny w oczekiwaniu, że zrobią sie z tego skwarki(!), juz bezpowrotnie minęły (glównie dlatego, ze przestałam jadac słoninę)...jednak chyba tylko ja potrafię zwarzyc smietanę wzrokiem. Jak jakas cholerna zła macocha Sniezki! Paczę i pierdut! A sie podjarałam jak plonaca stodoła, że smietana i te sprawy! Acha, bo wyszło na to, ze - przynajmniej czasowo - nie jestem juz nawet weganką. Jestem wegetarianką again (tak samo jak znow jestm ruda. Jeszcze tylko brakuje, zebym utyła z 15 kilo i nawet nie potrzebuje specjalnego samochodu jaki mial Marty McFly). Są i tacy, ktorzy żyją nadzieją, ze zjem schabowego i karkówke.
I podobno salceson juz (?) nie ma włosów. Jakby to miało byc zachęta do jedzenia "Ojeju, nie ma wlosow, daj gryza. Mniamusne takie, ze szok!"
Poza tym, dotarło do mnie, że nigdy nie uda mi sie zrobic weganskiej bezy. Kawiarnie tez mi nie pomagają "przepraszamy, ależ jest nam przykro, wrecz zaczniemy sie z żalu ciąć, ale chwilowo nie ma mleka sojowego". Jak nie ma? Co oznacza slowo "chwilowo"? Ze ktos na zapleczu doi soje? Co ja mam pic?! Mnie po mleku wzdyma i mogę jak cepelin unosic sie nad miastem. Mogę stanowic atrakcje turystyczna (pomijajac moj lek wysokosc). Mogę, ale nie chcę. Nie chcem, ale muszem.
Nie wierzę, gdy Nigella lubieznie zlizujac sos z łyżki, mowi, ze to łatwe. Zlizywanie owszem, ale zeby zlizać, trzeba najpierw zrobić. W mysl prostej zasady; zeby wyjac, trzeba wlozyc. Ja wkladam i wyjmuję jakas awangardowa wersje, cos rownie niezwyklego jak zwiazek Michale Jacksona i szympanasa Bubbles...A Nigella ma tam asystentow i własciwie sobie stoi i oblizuje tę łyżke. Ubrana we wlosy i obcisłą sukienke. How to be a domestic goddess?
Zatem skoncentruję sie na pisaniu i pieczeniu.Bo to mi wychodzi. I smutasiach, czyli smoothies, bo niezmiennie sa pyszne. I ceramice stolowej, bo sie nie moge oprzeć.
Druga sprawa, od miesięcy pozostaję pod silnym wrażeniem chłopaków z nowojorskiej cukierni Baked, stronnice ich książek mam już zaslinione i wytluszone paluchami. Z pieczolowitoscia neofity lajkuje rownież wszystkie ich instagramowe zdjęcia. Takie lizanie loda przez szybę. A przeciez wiemy, ze nijak nie da sie zrobić ich burbonowej tarty bez jajek. Albo innych. Cudow. Cukierniczych. Czy takie miękkie, sprężyste, o posmaku karmelizowanego masła i migdałów, rozpływajace się w ustach Financiers. Ocipiozy mozna dostać! Dawać mi tu jajka! I masło!
Poza tym bardzo sie ekscytuję na widok ksiażek cukierniczych dotyczących pieczenia (a Amazon moim panem jest..). Własciwie to się podniecam i aż iskrze. Więc co sobie będę odmawiac? I Wam?
Przy okazji; alternatywne hasło dla mnie "I fuck better than cook". Oczywiscie dla jasnosci - nie proszę nikogo o referencje;) Choć plakat chce miec.
Moze powinnam ten plakat dostać od kogos, kto wie, ze to prawda? Albo poprostu zwykle stołowal sie w kiepskich garkuchniach i nie ma porownania?;)
http://sopolish.pl/index.php?route=product%2Fproduct&manufacturer_id=86&product_id=1417
Wszelkie głosy, że jestem niewiarygodna i dopuszczam się zdardy żywieniowych idealów, spuszczam do sedesu. Nie zamierzam się tłumaczyć, bo mi się nie chce. Jak lubicie mnie czytać, to zapraszam. Będzie mi niezmiernie miło, ale nie wymagajcie, żebym się tłumaczyła, dlaczego nie pluję na McDonalds i dlaczego, o matko bosko ¿Por qué? & why oh why? w przespisie zamieszczonym w Kukbuku użyłam fasolki z puszki (Olu, to nie do Ciebie;) ) oraz nie oskubałam migdałów. Bo tak. Nadgrliwosć gorsza od faszyzmu.
Nic dziwnego, że nikt nie lubi wegan;) Do tego tematu jeszcze wrócę.
0 komentarze:
Prześlij komentarz