How to dress well, czyli UMv4 /Urban Market edycja numero quatro
Ubran Market vol. 4. Wlasciwie to dosc wazny wyznacznik dat w moim kalendarzu, ale nie dlatego, ze od tygodnia planowalam fryzure i stosowny obuw (o tym fenomenie za uno momento), a dlatego, ze idea pisania zrodzila sie we mnie podczas Urban Market vol3. Co niejako obrazuje tez w jakim tempie dzialam. Szczesliwi czasu nie licza, prawda?A przeciez jesien i zima minely normalnie w mgnieniu oka, wiec kto by sie tam interesowal jak dlugo trawala akcja porodowa tego blogu.
No to startuje, choc wydaje mi sie ze ciagle trwa akcja porodowa, a nie ze tule juz w ramionach blogowego bachorka.
Obiecuje, ze bedzie chaotycznie i z literowkami. Im bardziej sie ekscytuje, tym wiecej literowke. Ten typ tak ma. Poza tym tak duzo juz gadalam o tym, ze bede pisac, ze glupio sie teraz wycofac.
Poza tym nie chce. Chyba tylko musze przyjac zasade, ze NIE bede wprowadzala wiecej niz jednej korekty do napisanego tekstu, w przeciwnym razie ten moge skonczyc na UMvol5., czyli jesienia.
Dopsz..wracajac do naszych baranow, czyli Urban Market vol4, to - pomijajac, ze bylo o pysznym jedzeniu, to generalnie moge to podsumowac zdjeciem plakatu, ktory mignal mi gdzies na scianie w 1500m2 - HOW TO DRESS WELL.
Uczesana, wystylizowana i odczuwajaca swiat glebiej (a przynajmniej jego kulinarna strone) Warszawka przyszla tlumnie na Urban. Sadzac po bardzo szykownym autficie wielu uczestnikow, czesc z nich albo nie zalapala sie z Faszyn Łik Łódź, albo udawala, ze sie zalapala, tylko wrocila wczesniej, zeby kupic sobie zakwas na chleb. Wiele dobrych toreb, butow, dzieci we wzorzystych hustach oraz swietnych oprawek okularow. Dobre okulary szly w parze z misternie ulozona fryzura. Niestety na tym tle wypadlam marnie, bo o ile okulary mam fajnie, buty tez starannie wybralam (wiadomo, lepiej dac sie podeptac w czyms stylowym), to moje wlosy prowadza intensywne i bogate wewnetrzne zycie zupelnie niezalezne od mojego. Do piersi nie mialam tez przytroczonego zadnego bacho w chuscie, ktora to chuste sama sobie przywiozlam z Indii. Poza tym, ze nie bywam w Indiach, za to bywam np. w zachodnio-pomorskiem. Czasem.
To o czym ja pisalam? Acha, ze bylo stajlisz tak bardzo, ze brakowalo Oliviera Janiaka, choc moze byl tylko w tlumie Pieknych Ludzi poprostu Go przeoczylam? Poza tym, bylo swietne jak zawsze z promienna Joasia Szachowska-Tarkowska (od niedawna w Veg Deli mozna probowac warzywnych chrupek RAW!Ale o tym nastepnym razem). Joasia byla wszechobecna. Gdzie nie stanelam, gdzie sie nie obejrzalam- Joasia! No to kto tam jeszcze byl? Fenomanalna Monika z...no wlasnie "Jem bo lubie"? Nie. Ale to tez jest dobra nazwa. Monika piecze rozplywajace sie w ustach ciasta oraz kreci serniki (czy mozna powiedziec, ze sie kreci sernik? Lody mozna sobie krecic, tak? ) "GOTUJE BO LUBIE" Tak mi sie zdaje, prosze poprawic, jesli sie myle.
Chlebek od Zwierzaka (Zwierzak Bulka i Spolka), co to go sobie upieke wedlug rozpisanej i wyrysowanej Instrukcji Obslugi Chlebka. Utkwily mi w oczach cudownych kolorow i idealnych ksztaltow makaroniki, czyli parisian macarons od Sucre. Bezglutenowe, na bazie maki migdalowej i jakiejs czekolady, ktorej nazwe pisze sie inaczej niz wymawia. Szal cial, szyk i elegancja! Sprostalam nawet zadanemu pytaniu i zapunktowalam wiedza o wypiekach Pierre Herme. Fuksem normalnie;)
Byla tez Manufaktura Czekolady, przy ktorej wyrobach Lindt z sola moze sobie stanac w kaciku i popiskiwac. Dostalam zapewnienie, ze czekolady sa robione recznie, moga byc wg.zyczenia personalizowane i ze nawet moge miec ulozony z owocow i innych suszkow rower. Zapomnialam spytac czy logo Subaru tez?;) Byl tez moj ulubiony Kukbuk, do ktorego stoiska trudno bylo sie dopchac, zupelnie jakby egzemplarze ostatniego numeru nie byly juz dostepne, a poza tym sprzedawane z reki Naczelnej lepiej sie czytaly. Ja juz swoj kupilam wczesniej, wiec srednio mialam argument, zeby sie przepychac. Poza takim, ze nie napisalam artykulu o rawfood, wiec moze dobrze zrobilam, ze sie nie pokazalam nikomu.
Bylo duzo, smacznie i pewnie zarejestrowalabym wiecej fajnosci, ale po pierwsze primo spieszylam sie na weganskie warsztaty w Masali, a po drugie primo mialam strasznie duza torbe i wrazenie, ze kazdego nia tracam. W tloku to jest ekstermalne wyzwanie,a w warszawski tloku, to naprawde matko bosko i corko!Po trzecie primo - kazdy liczacy sie kulinarny blogger, juz napisal fachowo o UMv4, wiec nie bede klapac po proznicy..
Acha, jak juz zaczne (nie)gotowac swoje kulinaria, to ofkors bedziecie mnie czytac na jakims pieknym blogu, co to go sobie zaprojektuje. Sek w tym, ze ilekroc wlaze na blogspot, to zaczyna sie ta cala akcja z "wybierz wzor blogu". Kazdy jedne jest beznadziejny, a ja jestem jeszcze bardziej, bo nie ogarniam jak wejsc na inny poziom.
I ja sie na tym zawieszam, bo ja tak mam, ze oczywiscie, jasne, MOGE jadac na gazecie, pod warunkiem, ze gazeta to Vogue..
0 komentarze:
Prześlij komentarz